"Dziś o 05:00 :
- DRRRRRRYYYŃŃŃŃ !!! - zabrzmiał budzik.
- JEB! - zabrzmiała moja dłoń na budziku.
- "Ja pierdolę..." - zabrzmiało mi w głowie - Codziennie obiecuję sobie, że rzucę tę robotę.

Podniosłem się z łóżka i udałem do kuchni włócząc nogami po ziemi,kierunek: lodówka.
Płatki, mleko... wystarczy. Ale przepych dzisiaj.

Planowo o 05:50 odjeżdżał pociąg. Ja byłem na stacji 06:20. Jak zwykle zdążyłem zamienić kilka słów z porannymi żulami, odlać się, zjeść wszystkie kanapki jakie zrobiłem sobie do pracy i jeszcze raz się odlać.
Zerkam na zegarek... 6:42 - nadjeżdża mój pociąg, który od ponad pół roku najwyraźniej jeździ w GMT +2. Jest to sposób ministerstwa na nakręcenie gospodarki, bo każdy pasażer musi mieć 2 zegarki. Taki do roboty i taki dla PKP. Szkoda tylko, że odwrotnie nie chodzą.

Była 09:20 kiedy wysiadłem na stacji Dworzec Gdański. Powłóczystym krokiem sunąłem w stronę Arkadii. W drzwiach centrum handlowego minąłem Zbyszka - ochroniarza, który bez przerwy oglądał swoją krótkofalówkę, gadał przez nią, po czym znów spoglądał na nią nabożnym wzrokiem i stukał w klawisze. Chłopaki z pracy mówią, że ma tam App Store.

Wjechałem na I piętro, po czym udałem się w stronę przeszklonych drzwi. Całe przeszklone, no cholera...
Założyłem moją czarną, mimowatą koszulkę z tą białą plamą. Godzina 10:00 .
- Staję prosto.
- Zakładam ręce za siebie.
- Zaczynam uśmiechać się w stylu "upośledzenie".

Stęsknieni, od wczoraj, za konsumpcją klienci ruszyli szturmem na centrum handlowe.
Wpadli do nas, taranując mnie po drodze. Leżę przysypany pudełkami z MobileMe i Mac Officem. Jak dobrze, że nie wrzucili mnie w półki z MBP, bolałoby. Unoszę głowę znad swojego "okopu". - Tak, to oni - iPadziści-Gimnazjaliści.
Przetoczyłem się po ziemi i ukryłem za 'iPod - słupem'.
Ale... chyba mnie zobaczyli, shit!
- Proszę pana, po ile ten ajped? - zapytał pewien chłopiec po raz trzysta osiemdziesiąty czwarty w tym tygodniu.
- Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć złotych - odpowiedziałem ze stoickim spokojem.
- Aha, czyli dwa tysionce?
- Nie. Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt złotych.
Odpuścili po 1,5 godziny. Akurat tyle, co mogłaby potrwać dobra, poranna kawa.

Godzina 14:00, wchodzi kobieta, lat 45, brzydka.
- Dzień dobry panu. Dlaczego Mac, a nie PC?
- Ekhm...
30 minut później.
- Aha, czyli tutaj też mogę oglądać filmy?
- Tak.
- I na fejsbuka mogę wchodzić?
- Jak najbardziej.
- Dziękuję, to ja przyjdę później.
- Nie ma [kurwa] sprawy, do widzenia.

Godzina 16:00, wchodzi rodzina, na oko prawie tak biedna jak ja.
- Dzień dobry panu, szukamy komputera do nauki dla Stasia...
- Ee.. no więc mamy tu MacBooka White za trzy tysią...
- Matko Przenajświętsza, chodźcie!
- ...

Godzina 17:59, wchodzi koleś... zbliża się do Bose żeby po raz czwarty dzisiaj maksymalnie przekręcić pokrętełko i... BUM, JEB, BUM, JEB... kendi szap... BUM, JEB, BUM, JEB!
18:00 - nadeszła sądna godzina!
18:01 - oddycham pełną piersią, kierując się w stronę stacji Dworzec Gdański. Po drodze Starbucks... i kawa za 15 złotych. A co tam, raz na miesiąc można wejść, należy mi się. Balansuję między stolikami - szkoda, że na podłodze ci ludzie nie siedzą... BAH! Odwracam się szybko, swój wystraszony wzrok kierując w stronę podłogi, z której nieco zdenerwowany gość podnosi swojego MBP, którego strąciłem. Przeprosiłem go i... no i tak. On mnie nie poznał, ale przecież to ja sprzedałem mu ten sprzęt 3 tygodnie temu, pamiętam jak dziś.
Wszedł do iSpota z iPodem nano na ręku. Wiedziałem, że ten klient przyszedł do nas w jednym celu - wydać pieniądze. Wcisnąłem mu MBP i Time Capsule. Tego samego dnia sprzedałem 3 inne Maki. Dostałem 15 zł premii. Pewnie to i tak dużo, a ja jestem zachłanny.

Siedzę teraz w domu i piszę ten tekst. Jest godzina 20:57. Podobno najlepsza na publikację tekstu."

C.D.N. 14. marca o godz. 20:57 .